Tusk chce zablokować "flotę cieni" na Bałtyku. "Sto statków z rosyjską ropą"
Tusk spotkał się w piątek z premierem Grecji Kiriakosem Mitsotakisem. Na konferencji prasowej szef rządu poinformował, że podczas wizyty premier Danii Mette Frederiksen w przyszłym tygodniu w Warszawie, będzie chciał poruszyć temat tzw. shadow fleet, czyli "floty cieni".
Jak tłumaczył, chodzi o "statki bez bandery, które przewożą ropę rosyjską, ale nikt do końca nie wie tak naprawdę i nie jest w stanie tego udokumentować". – Są to statki bardzo często o fatalnej kondycji. Chodzi o Bałtyk przede wszystkim, Cieśninę Duńską i porty Bałtyku – dodał.
Tusk: Istnieje co najmniej jeden bardzo ważny powód
– Istnieje co najmniej jeden bardzo ważny powód, dla którego trzeba rozważyć zablokowanie tej "floty cieni". Mówimy tutaj o stu, czasami więcej, statkach z ropą. To jest powód ekologiczny – argumentował premier.
– Jest też wystarczająco dużo prawdziwych powodów, dla których te statki nie powinny zostać dopuszczone do transportu na morzu i mam nadzieję, że w tej sprawie też szybko dojdziemy do porozumienia – oświadczył Tusk.
Rosja zbudowała "flotę cieni", aby obejść sankcje na ropę
Kraje Unii Europejskiej, G7 i Australia ustaliły maksymalną cenę ropy z Rosji na poziomie 60 dolarów za baryłkę. Embargo obowiązuje od grudnia 2020 r.
Aby kontynuować transport ropy objętej sankcjami, Rosja kupiła stare tankowce, które media określiły mianem "floty cieni". Ich liczba nieustannie rośnie, a dane na które powołuje się Polski Instytut Spraw Międzynarodowych wskazują, że wielkość "floty" w poszczególnych miesiącach oscyluje wokół 160-200 tankowców, czyli może obsługiwać ok. 78 proc. morskiego eksportu rosyjskiej ropy, do którego potrzeba ok. 250 tankowców (w zależności od wielkości i kierunków eksportu).
PISM zwraca uwagę, że "flota cieni" pozwala Moskwie zachować wysokie wpływy do budżetu i finansować m.in. rozbudowę sił zbrojnych, podważając sens zachodnich sankcji. Jednocześnie zagraża bezpieczeństwu morskiemu i środowiskowemu.